sobota, 4 października 2014

Ucieczka przed samym sobą - PROLOG.


Ta opowieść zaczyna się nad wyraz zwyczajnie. Widzisz, drogi Czytelniku, to nie tak że mam zamiar Cię zanudzić... Chcę tylko powiedzieć,  że opowieści zainspirowane życiem zazwyczaj nie mają porywającej treści, opisów obfitych w przygody rodem z tolkienowskich powieści - przyciągają nas do siebie poprzez pewność, że i nam się może to przydarzyć,  zapewnia nas w błędnym przekonaniu, że na każdego czeka przygoda życia, a każdy nasz wybór zapisany jest gdzieś wyżej. 
Trochę pesymistycznie, prawda? Nie chciałam by to tak zabrzmiało.

To może przedstawię Ci główną bohaterkę.
Grace była z pozoru normalną dziewczyną, jeżeli oczywiście można uznać jakaś osobę za normalną,  gdy jest jednym z Amiszòw.
Codziennie w stawała o piątej rano, modliła się,  szła nakarmić zwierzęta w oborze, robiła śniadanie dla rodziny, następnie udawała się do szkoły,  gdzie uczyła najmłodsze dziewczynki szycia, potem był obiad w rodzinnym gronie, wspólna modlitwa, pomagała w pracach na polu, wracała do domu wraz z najbliższymi by zjeść kolację i wspólnie spędzić wieczorem czas przy wątłym świetle lamp gazowych. Pod koniec dnia zmawiała ostatni pacierz i kładła się spać. I tak było zawsze, niemal przez wszystkie dni w roku. 
Nie można powiedzieć,  by Grace się to nie podobało.  Była całkiem zadowolona z tego, jak wyglądało jej życie - nie znała innego, nie mogła zrobić porównania,  a sama nigdy nie marzyła o czymś innym.
Wszystko miało się zmienić wraz z nadejściem pierwszych dni lata, tuż po jej osiemnastych urodzinach.
Miała rozpocząć podróż w głąb cywilizacji, poznać świat poza miasteczkiem Amiszòw,  w którym się wychowała. Miała wyjechać do siostry na cztery miesiące,  by zdecydować czy jej miejsce jest wśród Wspólnoty,  czy - tak jak zadecydowała jej siostra - w nowoczesnym świecie zachodu.
Miała zadecydować kim będzie, kim się stanie. Określić się na resztę swojego życia... 
I właśnie tutaj zaczyna się nasza opowieść.